Raz z tygodniu miała w zwyczaju przechadzać się po
swoim szpitalu, dokonując przeróżnych inspekcji a także by upewnić się, że
każdy zatrzymany pacjent jest zadowolony z opieki, co oczywiście nie jest
prostym zadaniem. Dzisiejszego dnia nie natknęła się na żadne zaskakujące
rewelacje. Nikogo, kto źle by się zachowywał - póki co żaden pijany pacjent
także nie sprawiał problemu, więc wszystko wydawało się działać tak, jak
powinno. Odchyliła rękaw fartucha, sprawdzając godzinę na drogim zegarku.
Wiedziała, że musi się pośpieszyć ze względu na spotkanie z radą nadzorczą
szpitala. Nagle poczuła jednak, jak telefon w jej kieszeni zaczął wibrować.
Zerknęła na wyświetacz, początkowo nie zamierzając odbierać, aczkolwiek gdy
tylko ujrzała, kto do niej dzwoni, odebrała od razu. Wszystkie ważniejsze
sprawy, obmówili dzisiejszego ranka. Po co miałby dzwonić?
- Tak Minato? Czy coś się stało? - zapytała.
- Dzwonię bo stwierdziłem, że skoro wszystkich
powiadomiłem, ty również powinnaś wiedzieć o dzisiejszym wydarzeniu, chociaz
nie masz aż tak dużego powodu do zmartwień - powiedział
zagadkowo Namikaze.
- Co się wydarzyło w szkole? Przysięgam, jeśli to znowu twój syn...
- Nie, tym razem to nie Naruto brał udział w bójce. - wtrącił,
domyślając się, jak Tsunade chciała zakończyć swoje zdanie.
Dyrektor szpitala przystanęła w miejscu, gdy tylko
usłyszała słowo “bójka”.
- Kto tym razem się bił? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Rozpoczęło się pomiędzy Karin a Ino, później
doszła Ayumi, Hinata, Sakura, Emiko i Akane. - streścił Minato -
Ale tak, jak powiedziałem przed chwilą, nie masz powodów do zmartwień, bo
Sakura z Hinatą zostały uniewinnione i odesłane na lekcje. - Tsunade
wiedziała, że w tej chwili Minato uśmiecha się do niej przez telefon, próbując
obniżyć jej ciśnienie.
- A co z resztą? I czy chcę wiedzieć, o co im poszło? - spytała, wznawiając
swój chód. W niedowierzaniu zaczęła pokręcać głową.
Minato zaśmiał się cicho przez słuchawkę.
- Nie chcesz wiedzieć. A reszta została wysłana do szorowania kantyny.
- W szpitalu zero rewelacji, ale za to w szkole pełno - podsumowała, nadal
niedowierzając temu, co właśnie usłyszała. Jednakże ulżyło jej, że według
Minato Sakura była niewinna, gdyż jego zdania nie zamierzała podwarzać,
cokolwiek by się stało. Chociaż ciekawiła ją opinia Sakury co do tego
wszystkiego, nie mogła tego ukryć.
Rozmowa z Minato nie trwała zbyt długo. Gdy tylko
się rozłączyła, skierowała się w stronę swojego gabinetu, by wziąć potrzebne
papiery na spotkanie, które zaczynało się w ciągu pietnastu następnych minut.
Wychodząc z windy na ostatnim piętrze, ujrzała, jak kobieta w szarej garsonce
kłóci się z jej recepcjonistką. Tsunade przewróciła oczami.
- A jednak jakaś rewelacja się i tu znalazła - mruknęła sama do siebie pod
nosem, zbliżając się ku kobietom. Z każdym krokiem słyszała, jak ich głos staje
się coraz donośniejszy.
- Tsunade-sama - powiedziała Misa, jej recepcjonistka, gdy tylko ją
ujrzała.
- O co to całe zamieszanie? - spytała srogim tonem głosu.
- Wreszcie - wtrąciła nieznana Tsunade kobieta. - Od tygodni próbuję się z
panią skontaktować, ale zawsze słyszę, że jest pani zajęta pomimo, iż przchodze
z dośc pilną sprawą.
Dyrektor szpitala uważnie przyjrzała się kobiecie,
która wyglądała jak urzędniczka. Nie lubiła takich osób.
- Kim pani jest? - zapytała Tsunade, ściągając brwi.
- Nazywam się Nakano Kimiko - zaczęła pewnym głosem. - Jestem z sierocińca,
w którym znajdowała się dłuższy czas Sakura Haruno. Przyszłam porozmawiać na
jej temat.
Na twarzy Tsunade pojawiło się zdziwienie. Pierwsza
myśl, jaka przeszła przez jej głowę, to dzisiejsza bijatyka, lecz szybko tą
myśl odrzuciła na bok, uświadamiając sobie, że kobieta przed chwilą
powiedziała, iż próbowała się z nią skontaktować od dłuższego czasu. Po wyrazie
twarzy Nakano domyslała się, że kobieta tak łatwo nie odpuści. Tsunade po raz
kolejny spojrzała na zegarek. 10 minut do spotkania.
- Misa, przekaż radzie, że nie zjawię się dziś na spotkaniu. Wyślij pager
do Shizune - niech ona mnie zastąpi - powiedziała po dłuższej chwili
zastanowienia.
Sekretarka przytaknęła i od razu zabrała się do
wykonania polecenia.
Tsunade otworzyła drzwi do swojego gabinetu
- Proszę tędy - powiedziała, zapraszając ją do środka. W gabinecie dyrektor
zaczęła przyżądzać dwie herbaty.
- Nim zaczniemy, czy mogę spytać sie, jak ona się ma? - zapytała Nakano,
zasiadając na fotelu tuż na przeciwko machoniowego biurka dyrektora
szpitala.
Tsunade spojrzała się na kobietę przez ramię,
zastanawiając się nad swoją odpowiedzią, po czym podała jej filiżankę z herbatą
i zajęła swoje miejsce na skórzanym fotelu.
- W obecnej chwili ma się dobrze - jej wyniki w Liściu są zaskakująco
dobre, w poniedziałkowe popołudnia przychodzi tutaj na praktyki, a póki co
zastanawia się nad studiami - powiedziała spokojnie.
- Sakura zawsze była bystra, ale nigdy nie sądziłam, że dostanie się do
jednej z pięciu elitarnych szkół w Tokio - odparła kobieta, biorąc łyka ciepłej
herbaty.
- Dostała stypendium, na które zasługuje - wyjaśniła Tsunade, podpierając
swą twarz na dłoniach.
- Ma pani całkowitą rację. Cieszę się że sobie radzi w tym wielkim świecie
- powiedziała, odstawiając na chwilę filiżankę na bok. - Ale wracając na
właściwy tor rozmów, ze względu na to, że w obecnej chwili jest pani jej prawną
opiekunką, to powinna pani wiedzieć, iż dzień po skończeniu swych osiemnastych
urodzin zostanie zobowiązana do poznania testamentu swoich rodziców.
Tsunade słysząc owe słowa, wyprostowała się,
marszcząc przy tym brwi. Ani razu, nie przeszło jej przez myśl że rodzice
Sakury, napisali testament. W końcu byli zbyt młodzi, by myśleć o śmierci.
Widząc zdziwienie wypisane na twarzy dyrektorki,
kobieta z sierocińca kontynuowała:
- Prawnik jej rodziców pojawił się w naszym ośrodku tydzień po tym, gdy sie
u nas znalazła - wyjaśniła.
Dyrektor w zadumie oparła się luźno w fotelu, a jej
paznokcie w wolnym tempie stukały o dębowe biurko. Wiedziała, że rodzice Sakury
byli znanymi i rzetelnymi dziennikarzami, więc cokolwiek umieścili w swym
testamencie, powinno pomoc jej w samodzielnym życiu, gdy osiągnie pełnoletność.
- Przyznam, że zaskoczyła mnie ta wiadomość, ale dla Sakury to dobre wieści
- powiedziała z uśmiechem, zastanawiając się, czy Madara wiedział także o tym.
- Prawnik reprezentujący ją i jej rodziców prosił również, by pani to
podpisała - dodała kobieta, wyciągając ze swojej torebki teczkę z dokumentami.
Tsunade jeszcze bardziej zmarszczyła brwi,
skupiając się na teczce.
- Jej prawnik? - zapytała zdziwiona, otwierając teczkę.
Kobieta z sierocińca przytaknęła głową.
- Tak było zapisane w pierwszej cześci testamentu. Reszta zostanie
odczytana za kilka miesięcy - wyjaśniła.
Blondynka zaczęła wysuwać papiery z teczki i od
razu rzuciło jej się w oczy logo znanej firmy prawniczej w Tokio. Parsknęła
śmiechem pod nosem, nie ośmielając sie sądzić, że wiele odpowiedzi na jej
pytania leży tuż pod jej nosem.
- Hiashi Hyuga - mruknęła, unosząc kącik ust. - Przejżę te papiery i
osobiście mu je wręczę. Pan Hyuga jest dla mnie równie dobrym znajomym co
prawnikiem.
Nakano ponownie przytaknęła z uśmiechem.
- Spóźniłaś się! - krzyknęła pani Uchiha, gdy tylko usłyszała, jak jej
córka wraca do domu, próbując powstrzymać się od komentarza na temat telefonu
od Dyrektora Konohy.
- Mówiłam, że obiad będzie o... - urwała, gdy tylko ujrzała, jak dziewczyna
wchodzi do kuchni z Hyugą.
- O, witaj, Hinata - przywitała się z koleżanką Ayumi. - Gdzie twój kuzyn i
Sakura? - zapytała, spoglądając nad jej ramieniem, chcąc sprawdzić, czy idzie
ktoś jeszcze.
- Dzień dobry, pani Uchiha - powiedziała granatowowłosa
Hamasaki usiadła przy stole
kuchennym, chwytając za jabłko z miski z owocami. Tuż obok niej zasiadła
Hinata. Ugryzła duży kęs jabłka.
- Oboje mieli już inne plany.
Ayumi spoglądneła na matkę kątem oka, po czym przekręciła oczami, gdy
ujrzała tak znany jej wyraz twarzy.
- Ich plany nie są wspólne. Sasuke jest gdzieś z Naruto.
Mama Ayumi przystanęła w
miejscu.
- Z Naruto Uzumaki? - spytała zdziwiona. Jej córka przytaknęła wraz z
Hinatą.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to usłyszę, ale to dobrze, że się
dogadują.
- Zobaczymy na jak długo - mruknęła pod nosem.
- Co na jak długo? - pytanie starszego mężczyzny wkraczającego do kuchni
rozległo się po całym pomieszczeniu.
Ayumi spojrzała wymownie na
swojego ojczyma.
- Nic - fuknęła, nie chcąc dalej kontynuować tego tematu.
- No dobra, wszyscy do jadalni. Większosć posiłków znajduje się już na
stole - wtrąciła, wyganiając wszystkich z kuchni.
- Gdzie Sasuke? - spytał Madara, gdy wszyscy zasiedli do posiłku.
Mama Ayumi uśmiechneła się
ciepło do męża.
- Coś mu wypadło - odpowiedziała. - Miał przyjść z dziewczyną, ale
następnym razem. Za to Hinata do nas dołączyła - dodała, spoglądając tym samym
wzrokiem na nastolatki.
Ayumi wypuściła z ręki widelec.
- Mamo! - powiedziała podniesionym głosem - Zanim zaczniesz to rozpowiadać,
mogłabyś przynajmniej poczekać, aż to potwierdzi - odparła zbulwersowanym
głosem.
- No ale powiedz, czy to prawda - powiedziała ciekawsko do córki. Ta w
odpowiedzi spuściła głowę i zaczęła mamrotać niezrozumiałe słowa pod nosem.
Widząc brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony pierworodnej, ponownie się
odezwała.
- Hinata, może ty coś wiesz na temat Sasuke?
Czerwonowłosa czym prędzej
zakryła Hyudze usta.
- Mamo! - Na wpół krzyknęła.
Jednak pani Uchiha nie
zamierzała tak łatwo odpuszczać. Wiedziała, że Sasuke nic jej nie powie,
natomiast Ayumi zawsze dawało się złamać.
- Dyrektor dzisiaj do mnie dzwonił - powiedziała jakby nigdy nic.
Czerwonowłosa spiorunowała
matkę ostrym wzrokiem.
- To szantaż!
- Dość - powiedział doniosłym głosem nagle Madara. - Czy nawet posiłku w
spokoju nie da się zjeść w tym domu? - spytał zdenerwowany. - Teraz ja zadaję
pytania - dodał, spoglądając raz na swoją żonę, a raz na pasierbicę. - Czy
Sasuke się z kimś spotyka? I co się wydarzyło znowu w tej cholernej szkole? -
pytał coraz bardziej wyprowadzony z równowagi.
Kącik ust Ayumi uniósł się w
szatański sposób.
- Ja się w sprawy Sasuke nie wtrącam, jego się o to spytaj - odpowiedziała,
nie zamierzając udzielić mu takiej odpowiedzi, jakiej by chciał. - A co do
Liścia to utarłam nosa z Ino i tej, jak ona tam ma? A, Karin - dodała, wiedząc
że to doprowadzi Madarę do białej gorączki.
- Biłaś się z Karin Uzumaki? - zapytał przez zaciśnięte zęby.
- Flondra dostała za swoje - szepnęła cicho Hinata tak, że tylko Ayumi była
w stanie to usłyszeć. Hamasaki parsknęła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Zrobiła to wstawiając się za przyjaciółką. Również nie popieram drogi,
jaką wybrały, ale postąpiły w słusznej sprawie. Karę odbyły w szkole, więc nie
zamierzam jej dokładać kolejnej - wtrąciła pani domu, tym razem poważnym i
stanowczym głosem, spoglądając kątem oka w stronę męża.
Madara wykręcił swe usta w
gniewie, a następnie odszedł od stołu.
- Nie jestem już głodny.
Mama Ayumi, tylko wzruszyła
ramionami i powróciła do posiłku. Gdy wszystkie trzy skończyły jeść, pani
Uchiha ponownie się odezwała.
- No, powiedzcie mi tylko, czy oni są razem. Przecież nie powiem temu
gburowi - powiedziała po chwili, powracając do swojej wesołej tonacji.
Ayumi przewróciła w
zrezygnowaniu oczami.
- Nie wiesz tego ode mnie i nawet nie zaczynaj z nim tego tematu -
upomniała ją, po czym spojrzała na Hinatę. - Tak, są razem.
Na twarzy kobiety pojawił
się uśmiech zadowolenia.
Czekała zaledwie dwie minuty
na podziemnym parkingu pod apartamentowcem, w którym mieszkała, pocierając ze
sobą dłonie, gdy czarny samochód zatrzymał się tuż obok niej. Szyba
rozsunęła się i ujrzała Sasoriego. Na jej ciele i we włosach nie było już
żadnego jedzenia, zapach obiadu zastąpiła lawendra.
- Wsiadaj - powiedział, wskazując na siedzenie pasażera.
Uczyniła to z uśmiechem na twarzy.
- Mogłem cię odebrać spod szkoły, skoro tak ci się śpieszy do Konan -
powiedział, gdy Sakura zapięła pasy.
- Oj nie - mruknęła zażenowana. Wystarczyło jej, że cała szkoła widziała ją
umazaną w jedzeniu - znajomi spoza szkoły nie musieli nic o tym wiedzieć. Poza
tym, gdyby Sasuke spotkał go pod szkołą, mogłoby się to dość nieprzyjemnie
skończyć, zwłaszcza, że Sasori robi dzisiaj chwilowo za jej kierowcę. Jak na
dziś miała dość wizyt u dyrektora.
- Wierz mi, tak jest lepiej. Poza tym zdążyłam się umyć - powiedziała ze
śmiechem. Widząc zdezorientowanie na jego twarzy dodała. - Nie chcesz wiedzieć.
- Poza tym co tam u ciebie? Uchiha nadal ci dokucza? - spytał, zerkając na
nią ciekawskim wzrokiem.
Sakura zakasła lekko, przeklinając w myślach, że
owe pytanie zostało jej właśnie zadane. Wątpiła w to, że ktokolwiek z Akatsuki
będzie zadowolony z tego nagłego zwrotu wydarzen tym bardziej, że każdy prosił
ją, by trzymała się z daleka od Sasuke i vice versa. Westchnęła cicho pod
nosem, wiedząc, że odpowiedź na zadane pytanie jej nie ominie.
- Sprawy wyglądają nieco inaczej - powiedziała, drapiąc się po jeszcze
wilgotnych włosach. - Ale wszystko już jest w porządku - dodała niepewnym
głosem, co nie uszło uwadze jej towarzyszowi.
Szmaragdowymi tęczówkami wyjrzała przez szybę,
podziwiając po raz kolejny miejski krajobraz Tokio. Wysokie drapacze chmur
rozprzestrzeniały się wokół nich, siegąjac ponad sklepienie niebieskie. Po
chwili zorientowała się jednak, że droga, którą jadą, nie prowadzi wcale do
domu Konan i Pain’a.
- Gdzie jedziemy? - spytała zdziwiona.
Sasori zaśmiał się pod nosem.
- Spostrzegawcza jesteś - zauważył ze śmiechem w głosie. - Ale nie martw
się, nie wywoże cię nigdzie. Konan dzisiaj nie ma w domu o tej porze, więc
zabieram cię tam, gdzie jest - wyjaśnił ze spokojem.
Nastolatka przytaknęła, będąc zadowoloną z tego, że
zadzwoniła akurat po niego. Inaczej przejechałaby całe miasto na darmo, w
dodatku niczego by się nie dowiedziała. Ku jej zdziwieniu miejsce, w którym
znajdowała się właśnie Konan, było o wiele bliżej niż nabrzeże, przy którym
mieszkała.
Sasori zaparkował swój samochód na parkingu przy
barze zwanym “Srebrne Skrzydło”.
- Sama nie próbuj tu nawet przychodzić. Żaden z ochroniarzy cię nie wpuści
bez odpowiedniego dokumentu - ostrzegł ją poważnym tonem. - Poza tym Itachi
urwałby mi jaja, gdyby się dowiedział, że cię tu przywiozłem - dodał żartobliwie.
- Spróbuję do tego nie doprowadzić - odparła również ze śmiechem.
Oboje w dobrych humorach opuścili samochód i
skierowali się w stronę wejścia, gdzie na bramce stało dwoje mężczyzn. Sakura
zmarszczyła lekko brwi, próbując przypomnieć sobie, gdzie ich wcześniej już
widziała. Jednak jeszcze bardziej zdziwiło ją, że ktoś o tej porze stoi i
ochrania wejścia, skoro nawet się jeszcze nie ściemniło. Do zachodu słońca
zostało jeszcze dobre kilka godzin.
- Ona jest ze mną - powiedział Sasori do znajomych. - I... Hidan, niech
Itachi nie wie, że ona tu była - dodał poważnym tonem, na co obaj mężczyźni
przytaknęli z dziwnymi uśmieszkami na twarzach.
Haruno, gdy tylko usłyszała imię jednego z nich, od
razu wiedziała, że są członkami Akatsuki. Pamiętała ich z imprezy Suigetsu z
okazji zakończenia wakacji, na którą zaciągnęła ją Ayumi. Domyśliła się, iż
Sasori właśnie wprowadził ją do lokalu, w którym ich zgrupowanie lubiło
przebywać dość często.
W środku panował półmrok i nikogo jeszcze nie było.
Sakura spojrzała pytająco na znajomego.
- Otwierają dopiero za godzinę - powiedział, domyślając się, co jej teraz
chodzi po głowie.
- Gdyby było otwarte na pewno bym cię tu nie przyprowadził. Masz godzinę z
Konan. - dopowiedział, kierując się za bar.
- Konan! - zawołał donośnym głosem w stronę zaplecza.
Sakura niepewnym krokiem również skierowała się w
stronę baru, koło którego usiadła. Sasori przesunął ku niej po blacie szklankę
z sokiem jabłkowym.
- Dzięki - mruknęła i obdarzyła go uśmiechem.
- Konan! - krzyknął po raz kolejny z nuta niezadowolenia.
Po chwili niebieskowłosa opuściła zaplacze i już
otwierała usta, by powiedzieć kilka złośliwych słów do znajomego, gdy jej wzrok
spoczął na Sakurze siedzącej przy barze.
- Zabieraj ją stąd. - szepnęła wściekłym tonem.
- Chciała z tobą porozmawiać - odparł w swojej obronie, wzruszając
ramionami, nie wiedząc o co tyle złości.
- Itachi jest na zapleczu - dodała pośpiesznie tym samym głosem. - Jeśli ją
tu zobaczy, masz przechlapane. Ja już dostałam kazanie po tym, jak dałam jej
pojeźdźić na motorze - syknęła. - Sakura, zadzwonię do ciebie później -
powiedziała jeszcze przyciszonym głosem, na co nastolatka przytaknęła.
Sasori pobladł, gdy tylko uslyszał, kto znajduje
się w budynku. Przeklnął na Hidana i Kakuzu, którzy go nie uprzedzili, a
następnie w pośpiechu wyszedł zza baru i chwycił Haruno za rękę, chcąc ją jak
najszybciej stamtąs wyprowadzić.
Nagle doszedł ich tak dobrze znany głos i zza
kurtyny wynurzył się starszy brat Sasuke.
- Nie tak prędko - wtrącił, a w jego głosie można było usłyszeć tylko jedno
- czystą złość.
- Czy ty naprawdę nie możesz znaleźć sobie normalnego zajęcia, jak na
porządną nastolatkę przystało? - spytał dziewczynę z wyraźnym sarkazmem.
- Chciałam jedynie porozmowiać z Konan - powiedziała we właśnej jak i
Sasoriego obronie. - Czyżbym nawet nie mogła przeprowdzić zwykłej konwersacji?
- syknęła.
Spogladała na Itachiego intensywnym wzrokiem,
widząc, że nie jest w najlepszym humorze, a jej obecność tutaj jeszcze wszystko
pogorsza.
- Słuchaj no - zaczął ostro, podchodząc do niej wolnym krokiem z rękoma w
swych kieszeniach. - Wiem, że masz głęboko gdzieś moje ostrzeżenia, ale jeżeli
jeszcze raz się dowiem, że w jakikolwiek sposób zignorowałaś mnie tak jak
ostatnio, wierz mi, nie wiem, co ci wtedy zrobię - zagroził, przestając już być
tym miłym facetem, który uratował ją przed rabusiami. - Zero zabaw z Konan na
motorach i nawet nie waż się stawiać nogi na walkach czy przychodzić tutaj.
Żadne z tych miejsc nie jest dla ciebie, a więc zajmij się rzeczami, które robią
w tym wieku zwykłe nastolatki w twoim wieku - warknął poirytowany.
Sakura skrzywiła się, słysząc owe słowa, ale nie
zamierzała odpuszczać.
- I tu mamy problem, bo nawet takich rzeczy mi nie wolno - powiedziała
półkrzykiem.
Itachi zaśmiał się cicho pod nosem.
- Wierz mi, będę o wiele bardziej spokojnieszy, jeśli zaczniesz robić to,
co na siedemnastoletnią dziewczynę wypada.
Parsknęła, wyśmiewając go, gdyż nawet nie zdawał
sobie sprawy z tego, co mówi.
Konan i Sasori z dystansem przyglądali się zaistniałej
sytuacji, jednak gdy usłyszeli śmiech Sakury, oboje wymienili się zdziwionymi
spojrzeniami.
Uchiha zmarszczył swe brwi, próbując odczytac mysli
różowowłosej, która uparcie spoglądała mu prosto w oczy.
- Chcesz, żebym była normalna, to przestańcie nadzorować prawie każdy
element mojego życia! Niby dlaczego mam nie przekraczać progu domu Ayumi? Co
takiego w Twoim mniemaniu zagraża mi ze strony Sasuke, skoro mam sie do niego
nie zbliżać? Z jego charakterem nie jest to takie proste. Jako jego brat raczej
powinienes o tym wiedzieć - powiedziała stanowczo, prowokując go do dalszej
dyskusji.
- Powiedziałem Ci, żebys trzymała się stamtąd z daleka. Nie zmuszaj mnie do
tego, żebym zamknał Cię pod kluczem i bezpośrednią obserwacją - zagroził z
mordem w oczach.
- Hmm, ciekawe, co na to Sasuke. Jako standardowy siedemnastolatek zapewne
broniłby własnej dziewczyny.
Konan i Sasori nie potrafili
wykrzesać z siebie żadnego dźwięku.
Itachi, będąc zaledwie centymetry od niej, chwycił
ją i przerzucił ją przez ramię, nim ta zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować.
- Odwiozę ją i przy okazji wyjaśnię jej kilka rzeczy - powiedział,
spoglądając na dwójkę znajomych przez ramię, którzy byli zbyt zszokowali by
cokolwiek móc powiedzieć. Sakura natomiast ocknęła się z krótkigo szoku i
zaczęła pięśćmi uderzać o plecy Uchihy, protestując przeciw takiemu zachowaniu.
Oczywiście na nic się to nie zdało. Itachi wyprowadził ją przez zaplecze i
wyszedł tylnim wyjściem, gdzie znajdował się zaparkowany mercedes. Bez wahania
wrzucił ją na miejsce pasażera.
- Niech was szlag, to nie fair! - mruknęła mało zadowolona z obecnej
sytuacji. To było jak deja vu - niemal identyczna sytuacja wydarzyła się na
koniec wakacji z Sasuke w roli porywacza. Miała tylko nadzieję, że starszy z
braci nie zacznie jej wozić po całym mieście przez kilka następnych godzin.
- Życie nigdy nie jest fair - skomentował, zajmując miejsce kierowcy, po
czym odpalił silnik swego samochodu. - To, co przed chwilą powiedziałaś, jest
prawdą, czy tylko robiłaś mi na złość? - spytał po chwili, wyjeżdżając na drogę
szybszego ruchu.
- Prawdą - powiedziała, wzrok wbijając tuż przed siebie.
Itachi palcami delikatnie zaczął stukać po
klawiaturze, próbując poukładać sobie ostatnie wiadomości.
- Czemu chciałeś, bym się trzymała od niego z daleka? - spytała po dłuższej
chwili myślenia.
Mężczyzna spojrzał na nią kątem oka, zastanawiając
się nad odpowiedzią. Westchnął ciężko, po czym zaczął mówić.
- Nie do końca chodziło mi o niego. Po prostu uważaj na siebie i na niego,
gdyż mój młodszy głupi brat szybko może zmienić stronę, nie znając całej
prawdy. - Ton głosu, jakiego używał, ponownie był spokojny, wyważony i bez
jakiejkolwiek złości. Zachowywał się zupełnie inaczej niż w barze - o wiele
bardziej opiekuńczo. Kącik ust dziewczyny powędrował ku górze, gdy zorientowała
się, że bracia mają ze sobą więcej wspólnego, niż im się wydaje.
- Nie rozumiem tylko jednego... - wtrąciła Sakura, która wreszcie czuła, że
pozna choć kilka odpowiedzi. Itachi wzruszył głową, chcąc usłyszeć, co
takiego ma do powiedzenia.
- Czemu mam uważać na waszego wuja? Konan wyraźnie powiedziała, że to z
jego powodu mam ograniczać wizyty u Ayumi.
- To nie jest rozmowa na teraz - odparł, tym razem unikając odpowiedzi.
- Itachi! Chcę wiedzieć! - powiedziała donośnym głosem. - Inaczej sama do
niego pójdę i spytam się go prosto w twarz, o co w tym wszystkim chodzi! -
kontynuowała uparcie.
Tym razem to na jego twarzy pojawił się grymas
niezadowolenia. Wiedział, że jeśli się uprze, na pewno słowa przemieni w czyny.
- Dla twojego własnego dobra lepiej, byś tego nie robiła - powiedział
oschłym tonem. - Chociaż to byłoby dobre show. Premier kontra nastolatka. Ale
to może zostawmy na później.
Sakura zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o czym
teraz mówił, lecz nim zdążyła zadać kolejne pytanie, Itachi ponownie się
odezwał z pytaniem, którego się nie spodziewała.
- Pamiętasz, kim byli twoi rodzice?
Otworzyła swe usta, chcąc odpowiedzieć, ale słowa
ugrzęzły w jej gardle. Nie znała odpowiedzi pomimo, iż bardzo by chciała.
Pokręciła głową, zaprzeczając, po czym dodała:
- Pamiętam tylko, że oboje dużo pisali.
- Byli dobrymi, cenionymi dziennikarzami. Oboje - powiedział, na co
nastolatka spojrzała na niego ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Mimo to jej
oczy błyszczały.
- Chodzą słuchy, że tuż przed swoim wypadkiem napisali pewien artykuł,
który do tej pory nie ujrzał światła dziennego - zaczął niepewnie. Nie sądził,
że tak wcześnie będzie z nią o tym rozmawiać, aczkolwiek nie zamierzał wyjawiać
jej wszystkiego. Niektóre fakty muszą poczekać na czasy, w których będzie miał
solidne dowody.
- Ten artykuł ponoć był na sporą niekorzyść mojego wuja, który w obecnej
chwili, jak sama wiesz, jest premierem tego kraju. Podobno, pomimo niewiedzy,
jest on w twoim posiadaniu.
- Ale ja nie mam nic po rodzicach - wtrąciła od razu. Nie miała nawet ich
zdjęcia. Kiedyś była jeszcze w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądali jej
rodzice, teraz jednak jest to nie możliwe.
- W takim razie nie masz się czego obawiać, ale dopóki sprawy się nie
wyjaśnią, wolałbym, żebyś trzymała się od niego z daleka. Tak na wszelki
wypadek. A jeśli chodzi o mojego brata, to już wyraziłem swoją opinię -
powiedział, po czym zatrzymał samochód tuż przed wejśćiem do apartamentowca
Sakury.
Gdy tylko Nakano Kimiko opuściła jej gabinet,
Tsunade czym prędzej nacisnęła na intercom.
- Jak najszybciej połącz mnie z moim prawnikiem - powiedziała surowym
tonem, palcami ciągle stukając o blat, nie mogąc ukoić swoich nerwów.
- Pan Hiashi Hyuuga na pierwszej lini - powiedziała po chwili Misa.
- Dziękuję - odparła, po czym wcisnęła numer pierwszy na telefonie.
- Witaj Tsunade, jakieś problemy w szpitalu? - spytał adwokat poważnym
tonem.
- Ze szpitalem wszystko w porządku. Dzwonię, bo miałam właśnie bardzo
ciekawego gościa - powiedziała z udawanym spokojem. - Mniemam, że znasz panią
Nakano - dodała, co spowodowało, iż mężczyzna zamilkł na dłuższą chwilę,
prawdopodobnie kojarząc wszystkie fakty.
- Tak, to ja jestem prawnym opiekunem Haruno, a, co więcej, chodzi razem z
twoją córką do klasy.
- Ale jak? - zapytał oniemiały.
- Pracowałeś nad ważną sprawą, dlatego twoi asystenci mi w tym pomogli.
Widocznie jeszcze nie doszły do ciebie wszystkie papiery - wyjaśniła, wiedząc,
że jeśli rozmówiłaby się z nim wcześniej, dowiedziałaby się o wszystkim.
- Nieco mi ulżyło, słysząc, że jest pod twoją opieką - powiedział
zadowolonym głosem. - W takim razie przyjdź do mnie jutro. Jeśli oczywiście ci
to pasuje - dopowiedział.
- Pasuje. Do jutra, Hiashi.
No comments:
Post a Comment