To nie były najlepsze świeta w życiu
Haruno Sakury, ale do tego już żdążyła się przyzwyczaić. Od kąd zmarli jej
rodzice, była sama jak palec. Owa samotność zawsze ukazywała się właśnie
podczas świątecznych uroczystości, które powinna z nimi spędzać. Ale wypadek
kilkanaście lat temu zabrał jej tę możliwość nieodwracalnie. Jednak był moment
po śmierci rodziców, gdy nie zupełnie była sama. Chwilowo miała przy sobie
Naruto i Sasuke, którzy skutecznie umijali jej pobyt w sierocińcu. Wreszcie
wszystko wokół przestało być szare i niemrawe. Jednak i tym nie dane jej było
nacieszyć się zbyt długo… Naruto jako pierwszy został adoptowany przez Jirayę,
a Sasuke kilka miesięcy później zabrał wuj. A teraz gdy już miała nadzieję na
normalne święta, znów się nie udały.
Sakura westchnęła ciężko,
przypominając sobie wydarzenia sprzed tygodnia, gdy wszystko ponownie legło w
gruzach. Nie potrafiła również pozbyć się uczucia, że i ona maczała palce w
tym, co działo się siedem dni temu. W końcu gdyby chociaż uprzedziła Sasuke o obecności
Itachiego na kolacji, wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.
Postanowiła dotrzymać słowa danego starszemu z braci Uchiha i nie powiedziała
nic nikomu. Pomimo iż to był jej błąd, którego była zupełnie świadoma to jednak
nie żałowała niczego.
Ale…
Ale nie tylko ona zawiniła. Tego dnia
każdy popełnił jakiś błąd. Ona trzymała w sobie prawdę. Itachi mógł choć
spróbować poskromić brata, zamiast stać z boku bezczynnie czekając na dalszy
bieg wydarzeń. Akino mogła uprzedzić resztę rodziny o pojawieniu się na
świątecznej kolacji jej członka niegdyś jakby wygnanego. Ale z drugiej strony,
jeśli chciała tak bardzo trzymać wszystko w tajemnicy, mogła być łagodniejsza
dla Sasuke, który był największym poszkodowanym tego dnia. Aż do momentu, w
którym on sam odpalił bombę, która ciągle gdzieś tykała w tle.
Miała za złe matce Ayumi, że wcześniej
nic nie powiedziała o jej rodzicach, a zwłaszcza o mamie. W końcu znała ją tak
dobrze. Czemu tak długo siedziała jak mysz pod miotłą, nie mówiąc nic? Nie
zdradzając ani jednej tajemnicy? Dlaczego milczała aż do teraz? Poprawka…
pewnie milczałaby o wiele dłużej, gdyby nie Sasuke. Była mu dozgonnie wdzięczna
za to, co zrobił. Finalnie poznała osobę, która była w stanie odpowiedzieć na
wszystkie nękające ją pytania, lecz mimo to bała się je zadać, zwłaszcza po
tym, jak Itachi wyraźnie powiedział, że odpowiedzi jakie słyszy nie będą takie,
jakby chciała.
Jednak i tak najbardziej tamtego dnia
zabolały ją gorzkie słowa Sasuke, który nawet nie chciał spróbować uwierzyć w
to co mówił Itachi i Akino. Dla niego oprócz nienawiści do brata nie liczyło
sie nic. Nawet ona.
Przewróciła się na plecy i przygaszona
spoglądała na biały sufit swojej sypialni.
- To nie tak miało być - mruknęła pod
nosem, ściskając w dłoni mocno kawałek listu, który przyszedł do niej pocztą na
dniach. I nie był to tylko list. Było ich z dzisięć. Dostała je z uniwersytetów
ze Stanów i Anglii. Nigdy nie przypuszczała, że takie zagraniczne instytucje ją
zechcą. A jednak… dostała się. Gdy tylko otworzyła pierwszy list, była
wniebowzięta. Lecz coraz większa ekscytacja zaczęła ogarniać ją w momencie, w
którym zorientowała się, że dostała się do dziesięciu różnych uniwersytetów.
Nagle zaczęła wierzyć we własne umiejętności. Zaczęła wierzyć, że uda jej się zdać
medycynę i zostać chirurgiem. Wierzyła w siebie.
Od tego feralnego dnia przeprowadziła
z Sasuke dwie rozmowy. Rozmowy, które nie należały do najprzyjemniejszych. Na
samo ich wspomnienie na jej twarzy zaraz pojawił się grymas. Jeszcze nigdy nie
przypominała sobie, by kiedykolwiek tak opryskliwie ze sobą rozmawali. Ale
nawet ton i żądania Sasuke nie zamierzały wpływać na jej zdanie. Sama doskonale
wiedziała, co jest prawdą, a co zwykłym kłamstwem i nie było jej winą, że nie
potrafił tego dostrzec. Jeśli miał własne zdanie na ten temat, powinien trzymać
swe komentarze dla siebie, a przede wszystkim powinien uszanować jej zdanie. W
końcu czyje to życie? Więc dlaczego za wszelką cenę próbuje zmienić jej
perspektywę patrzenia na świat i w to, co wierzy?
Nie zamierzała z nim rozmawiać z
młodszym Uchihą, dopóki ten nie zmądrzeje choć trochę. O, co to, to nie. Po co
miała z nim teraz rozmawiać, skoro on nadal próbowałby zmienić jej decyzje.
Kompletnie nie wiedziała, co miała robić. Kolejne ciężkie westchnięcie wydobyło
się z jej krtani, gdy nagle po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu.
Napowietrzyła policzki i leniwie zaczęła podnosić się z łóżka, doskonale
wiedząc, kogo to przywiało do niej o tej porze. Prawie nie podnosząc stóp,
sunęła po panelach w kierunku drzwi, ubrana w wełniane skarpety i za dużej
piżamę. Dostrzegając w małym monitorku dwie machające do niej osoby, nacisnęła
odpowiedni guzik, a następnie odkluczyła drzwi, by już po chwili opierać się
o ich framugę.
Nie musiała czekać zbyt długo, gdy
zaledwie dwie minuty później metalowe drzwi windy rozsunęły się, a z windy
wyszły jej dwie przyjaciółki, które od razu otaksowały ją od stóp do głów.
- Jedno słowo, a wyjdę z siebie -
powiedziała na przywitanie Sakura, widząc ich spojrzenia. Doskonale wiedziała,
co chodzi po ich główkach i nie miała najmniejszego zamiaru wysłuchiwać ich
wywodu, zwłaszcza Ino.
- Dobra, dobra - burknęła Yamanaka pod
nosem. - Ayumi mówiła, że też przyjedzie. Sama. Ale póki co nawet nie raczy
odebrać telefonu - wzruszyła ramionami, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje z
panną Hamasaki.
- Znając Ayumi przyjdzie w najmniej
spodziewanej chwili - zachichotała pod nosem Hinata.
Sakura zrobiła krok w tył, wpuszczając
przyjaciółki do środka.
- I pewnie tak będzie - skwitowała z rozbawieniem, doskonale znając
możliwości przyjaciółki, która swoją nadpobudliwością dorównawała Naruto.
- A teraz mów nam, jak na spowiedzi,
to prawda, co powiedziałaś wcześniej? - Ino rozpoczęła swe wypytywania, gdy
Sakura zamknęła za nimi drzwi.
- Zaraz powinna przyjechać pizza z
jeszcze paroma przekąskami - odparła zmieszana, nie za bardzo wiedząc, co ma
powiedzieć przyjaciółkom. Z jednej strony żałowała, że powiedziała im o
studiach za granicą, jednak z kolejnej sądziła, iż dobrze postąpiła. W końcu
nie mogła przed nimi dłużej tego ukrywać.
- Nie zmieniaj tematu - skwitowała
hardo Yamanaka, spoglądając na różowowłosą przymrużonymi oczami.
- Sakura, przecież to dobre wieści -
wtrąciła Hinata z szerokim uśmiechem na swej twarzy.
Haruno przyjrzała się im uważnie,
wiedząc, że granatowowłosa ma całkowitą racje. Wiadomość o dostaniu się na
zagraniczne studia nie były w końcu niczym złym.
- Tak, dostałam się - potwierdziła
westchnięciem zasiadając na kanapie. - Tsunade jednak chce, bym wyjechała przed
końcem roku szkolnego, by móc podszkolić angielski. Muszę tylko zadecydować,
którą ofertę uniwersytetu przyjmuję - wyjaśniła, spoglądając przez ogromne okno
na tokijski krajobraz otulony nocą. Jeszcze dwie godziny, a nieboskłon zacznie
być rozjaśniany przez tysiące fajerwerków.
Hinata wraz z Ino zaraz przysiadły się
do niej na kanapie z wyraźnym zadowoleniem.
- Chcę pocztówkę! Gdziekolwiek nie
pojedziesz, chcę, byś słała comiesięczne kartki! I masz oczywiście nie
zapominać o naszych urodzinach! My też będziemy do ciebie ciągle coś wysyłać.
Przede wszystkim, chcę przynajmniej raz w tygodniu rozmawiać z tobą na skype i
nie pozwolę, by Ayumi mi cię całą zabrała! Oj nie! Jesteś tylko nasza… no i
Sasuke, ale on to inna sprawa - mówiła z ekscytacją w głosie Yamanaka.
- Taaa, on to całkowicie inna sprawa -
mruknęła niechętnie pod nosem różowowłosa, na co przyjaciółki westchnęły
ciężko. Obecne napięte relacje na lini Haruno-Uchiha nie stanowiły dla nich nic
nowego, gdyż były dokładnie wprowadzone w to, co się dzieje w ich związku.
- To facet, on zmięknie - skwitowała
Ino machnięciem ręki, chcąc jako pocieszyć przyjaciółkę.
- Mówimy o Sasuke - powiedziała
sceptycznie Hinata. - A z nim nigdy nic nie wiadomo. - Tak bardzo jak życzyła
dobrze Sakurze i jej związkowi, tak bardzo nie chciała jej mydlić oczu. Bo po
co? Zresztą Sakura nie była głupią osobą i sama to wiedziała. - Zresztą, co
powiedział jak powiedziałaś mu o składaniu papierów na studia?
- Emm.. - mruknęła, drapiąc się dłonią
po głowie. A na jej ustach zaraz pojawił się delikatny fałszywy uśmiech, który
mógł oznaczać tylko jedno…
- Nie powiedziałaś mu?! - krzyknęły
równoczeście dwie przyjaciółki, spoglądając na nią z przerażeniem. - Dlaczego!?
- kontynuowały wstrząśnięte.
- No bo… - mieszała się w zeznaniach,
nie za bardzo wiedząc, jak ma się przed nimi wytlumaczyć. - Nie sądziłam, że
się dostanę, a jeśli jakimś cudem by mi się udało, to miałam powiedzieć mu
jakbym się ewentualnie dostała - westchnęła, po czym splotła ramionami pod
piersiami. - No ale jak wiecie w obecnej chwili nie mam zamiaru z nim
rozmawiać, dopóki nie spuści z tonu i nie ściągnie z niego nalepki “zdrajca” -
warknęła pod nosem z istnym rozsierdzeniem.
- Dupek jak zwykle musi unosić się
dumą - burknęła Yamanaka. - Ale pewnie nieźle się zdziwi, gdy dowie się, że
wyjeżdżasz - dodała z szatańskim uśmiechem, już wyobrażając sobie minę swojego
rówieśnika, gdy ten dowie się o wyjeździe własnej dziewczyny. Ba! Zostanie
postawiony przed faktem dokonanym i ku swojej niechęci nie będzie w stanie nic
z tym zrobić, gdyż bez wątpienia nie będzie w stanie zmienić zdania Sakury. Nie
po tym, jak właśnie ją potraktował i nie miał najmniejszej ochoty przyznać się
do własnego błędu. Co to, to nie.
- Myślałaś już nad wyborem? - spytała Hinata, widząc po wyrazie twarzy
Sakury, iż w obecnej chwili nie za bardzo jest skora do dalszego ciągnięcia
tematu Sasuke.
Przyszła studentka medycyna zamyśliła się na chwilę.
- Londyn albo Nowy Jork - przyznała szczerze, przypominając sobie broszury
obu uniwersytetów, które od wczoraj niemal bez przerwy przeglądała.
- Nowoczesność kontra antyk -
skwitowała Ino i przystawiając palec wskazujący do swych warg. - Chyba w obu
bym cię nawet odwiedziła - dodała po chwili, obdarzajac przyjaciółkę uśmiechem.
Po mieszkaniu po raz kolejny rozległ się dźwięk domofonu.
- Pizza! - krzyknęły w trójkę w akcie
ekscytacji i zaraz pognały do drzwi. I jak to było w tradycji, Nakatsu we
własnej osobie dostarczył im jedzenie. Tym razem jednak nie udało mu się
wykaraskać i siłą został wciągnięty do mieszkania Haruno, gdy tylko usłyszały,
że to był jego ostatni kurs.
- A wy nie macie co robić w sylwestra?
- spytał Otsuri, kończąc ostatni kawałek pizzy i opierając się wygodnie o
oparcie fotela.
Przyjaciółki wymieniły się
spojrzeniami, zastanawiając się nad odpowiedzią. Prawdę powiedziawszy mieli
wszyscy iść na imprezę, jednak po komplikacji w związku Sakury, ta nie była
chętna na żadną huczną imprezę.
- Jakoś perspektywa zabawy w ten
wieczór nas nie satysfakcjonuje - odpowiedziała dyplomatycznie Hinata.
Nakatsu przyjrzał się im uważnie.
- I tak wam nie wierze - skwitował z rozbawieniem. - Zwłaszcza że Naruto,
Sasuke i reszta siędzą właśnie w jakiś barze w centrum.
Sakura na imię chłopaka prychnęła
jedynie pod nosem. Zresztą czego innego mogła się po nim spodziewać, jak
właśnie nie tego? W końcu to facet! Pójdzie, nachleje się, bawiąc się wesolutko
z kolegami i będzie miał na wszystkie inne sprawy wywalone. W końcu tylko on
się liczy.
- A więc kawa na ławę, co się dzieje?
- spytał spokojnie kierując swe tęczówki na Haruno, która wykrzywiała właśnie
usta w grymasie.
- Nie gadam z nim i nie mam
najmniejszego zamiaru się do niego odezwać, jeśli ten inteligent nie zmądrzeje
- powiedziała poważnie, na co Ino i Hinata zaraz skinęły głową, doskonale się z
nią zgadzając.
Zdziwiony Nakatsu uniósł brew,
zastanawiając się nad powodem jakże ostrych słów Sakury, lecz żadne pytanie nie
wydobyło się z jego krtani.
Już po chwili spoglądali przez okna na
rozjaśniony fikuśnymi fajerwerkami nieboskłon.
Pomimo węwnętrzego przekonania, że
Ayumi pojawi się w każdej chwili w domu swej przyjaciółki, tak się nie stało. I
tak było również przez dwa następne dni. Żadna z nich nie była w stanie
skontaktować się z Hamasaki, która bez przerwy miała wyłączony telefon. Nakatsu
natomiast próbował je jakoś uspokoić, twierdząc, że to pewnie nic takiego. W
końcu gdyby coś złego się działo, na pewno ktoś by ich powiadomił. Wreszcie,
trzeciego dnia, telefon Sakury zaczął dzwonić. Słysząc dobrze znaną sobie
melodię Sakura czym prędzej wybiegła z łazienki i rzuciła się na łóżko, na
którym znajdował się telefon. Dostrzegając, że to jednak nie przyjaciółka
dzwoni, a Sasuke we własnej osobie napowietrzyła zaraz policzki. W ostatniej
chwili odebrała niepewnie połączenie od chłopaka.
- Jeśli dzwonisz tylko dlatego, by dać
mi kolejne kazanie o tym, że postradałam zmysły, to możesz sobie darować -
powiedziała, siadając na krańcu łóżka.
- Nadal tak twierdzę - skwitował hardo
oschłym tonem. - Ale nie dlatego dzwonię.
Sakurę prychnęła.
- A więc czemu mogę zawdzięczać twój telefon? - spytała sarkastycznie.
W odpowiedzi usłyszała ciężkie
westchnięcie karowłosego.
- Przyjedź do szpitala Tsunade - rozkazał.
Rozchyliła delikatnie usta, a w jej
głowie zaczęło pojawiać się pełno pytań. Po co miałaby niby jechać do szpitala?
Zwłaszcza do tego, w którym dyrektorką była Tsunade, której wiele zawdzięczała.
Jednak pojawiła się w niej również obawa, że Sasuke coś sobie zrobił i nie
wiedząc czemu, zaczęła w głębi obwiniać się o to.
- Po co ? - spytała, chcąc jak
najszybciej pozbyć się nękających ją obaw.
- Zobaczysz, jak przyjedziesz -
skwitował hardo, a Sakura przewróciła jedynie oczami.
- Nie przyjadę, dopóki nie powiesz mi,
po co mam się tam pojawić. Jeśli coś sobie zrobiłeś, to wujaszek na pewno
odpowiednio się tobą zajmie, ja się nad tobą nie będę użalać - powiedziała,
spoglądając beznamiętnie gdzieś w bok, czując w klatce piersiowej przeszywający
ból.
- Ja jestem cały, jeśli chcesz
wiedzieć - warknął. - Chodzi o Ayumi. Jeśli zależy ci na przyjaciółce, to
przyjedź - dodał, nie spuszczając ani na chwilę z tonu, po czym bez żadnego
ostrzeżenia rozłączył się.
Siedziała przez krótką chwilę na
łóżku, a słowa Sasuke huczały w jej głowie, po czym zerwała się jak oparzona,
zarzucając na siebie byle jakie ubrania. Nie przejmując się potarganymi włosami
ani też brakiem makijażu, wybiegła z domu niczym torpeda, obierając na swój
kierunek szpital.
Miejsce pracy Tsunade ku jej szczęściu
nie było aż tak bardzo oddalone od apartamentowca, w którym mieszkała. Dotarcie
do szpitala zajęło jej pół godziny, co nie było jeszcze takim złym wynikiem.
Wbiegając do kilkunastopiętrowego budynku, nie wiedziała, gdzie ma się dalej
kierować, by znaleźć przyjaciółkę. Nie wiedziała nic. Już miała iść do recepcji
i prosić o wskazanie jej oddziału i sali, w której znajduje się jej
przyjaciółka, gdy dostrzegła schodzącego po schodach Sasuke. Ponownie
wykrzywiła usta w grymasie, jednak swe kroki zaraz skierowała w jego stronę. On
również gdy tylko ją dostrzegł, zacząć iść ku niej z dłońmi włożonymi w
kieszenie. Po chwili młodzi kochankowie stanęli naprzeciwko siebie, starając
się unikać kontaktu wzrokowego.
- Co z Ayumi? - szepnęła, wbijając
wzrok w czubki swoich butów.
- Śpi teraz, ale zaprowadzę cię do
niej - odpowiedział spokojnie, odwracając się na pięcie i oddalając od niej.
Sakura bez słowa ruszyła tuż za nim, bacznie obserwując, gdzie ją prowadzi
Sasuke. Z początku była pewna, że wskaże jej SOR, jednak ku jej zaskoczeniu
windą zaczęli jechać na piąte piętro, na którym póki co jej noga jeszcze nie
stanęła. Była w szoku, gdy drzwi windy się rozsunęły a duży napis ‘onkologia’
uderzył ją w oczy. Zamarła w miejscu, nie będąc w stanie poruszyć się ani
milimetr.
Sasuke przystanął na krawędzi windy i
zerknął na zszokowaną dziewczynę przez ramię. Nie spodziewał się żadnej innej
reakcji, chociaż jeszcze i tak przyjdzie pora na jej wściekłość, gdy zorientuje
się, co tak naprawdę dzieje się wokoł niej.
- Czemu… czemu mnie tu przyprawdziłeś?
- spytała drżącym głosem, a rozszerzone tęczówki taksowały uważnie profil
jego twarzy.
- Ayumi leży w sali numer dziesięć -
westchnął, kładąc dłoń na drzwiach, by te nie zamknęły się.
- Żartujesz, prawda? - zakpiła
niepewnie. - To jakiś chory żart w twoim wykonaniu. Mścisz się za to, że ci nie
wierzę i nie chcę cię słuchać w sprawie moich rodziców, prawda? - mówiła zła
acz przerażona, próbując znaleźć wymówkę, która skutecznie by odrzuciła od niej
myśl, że jej najlepsza przyjaciółka jest śmiertelnie chora.
Sasuke odwrócił się w jej stronę,
uważnie przyglądając się jej twarzy z której nagle uleciała cała krew.
- Też ciężko było mi zaakceptować
prawdę, jednak żadne z nas nie ma wpływu na jej chor-bę - odparł przymykając
powieki. - Ma białaczkę od kilku lat, od kilku natomiast miesięcy jest w
ostatnim stadium choroby. W sylwestra jej stan drastycznie się pogorszył -
wytłumaczył, nie będąc w stanie nawet na nią spojrzeć.
- Kilka miesięcy? - szepnęła z
przerażeniem, robiąc kilka kroków ku niemu. - Wiedziałeś o tym od samego
początku i nie powiedziałeś mi nic?! - wrzasnęła wbijając w niego swoje ślepia.
- Rozumiem że ona milczała… ale ty? - spytała załamana łapiąc go za koszulkę,
nie wierząc czego tak naprawdę się właśnie dowiaduje. Ayumi chora? Na
białaczkę? To zdecydowanie musi być jakiś cholerny żart!
- Myślisz, że to było takie proste? -
warknął spoglądając na nią hardo. - Ciągłe okłamywanie cię i mówienie, że
wszystko jest z nią wporządku, gdy tak naprawdę nie było? - zacisnął mocniej
szczękę. - Nie chciała, żebyś wiedziała, nie chciała, żebyś cierpiała, nie
chciała, żebyś się nad nią użalała.
Ostatnie słowo zaczęło odbijać się
echem w jej głowie.
- Użalała? - parsknęła ze złością,
puszczając go. - Czy tu się liczyło tylko to, żebym się o nią martwiła? Chyba
każdy normalny człowiek by się martwił, gdyby się dowiedział, że jego
przyjaciółka umiera! - krzyknęła, a ogniki wściekłości pojawiły się w jej
oczach. Patrzyła mu w oczy z bezgranicznym żalem, a on nie potrafił znieść tego
spojrzenia. Łzy spływały po jej policzkach.
- Nie wybaczę ci tego, Sasuke - powiedziała oschle łamiącym się głosem,
wymijając go.
Od Autorki: Kolejny rozdział za nami... pozostało mi tylko już 2 rozdziały w rękawie... plus epilog, który prawie mam już napisany ;) Wiem, że rozdział w długości bardzo różni się od Shannaro, ale niestety to co mam zaplanowane na Bonds, nie pozwala mi rozwijać rozdziałów bardziej ;P Więc do końca roku Bonds zostanie zakończone, jak szybko, będzie zależeć od ilości nawału prac na uni i jak szybko uporam się z tą analizą finansową ;( No cóż, do następnego ;*
O mój boże. Nie sądziłam, że tak to się rozwinie. Oczywiście, wiedziałam, że Sakura w końcu się dowie o chorobie Ayumi, ale nie w taki sposób. Myślałam, że Hamasaki zdobędzie się na odwagę i osobiście ją powiadomi. Teraz, jak to czytam, wyjście z tej patowej dla bohaterów sytuacji wydaje się logiczne. Ładnie ubrałaś to w słowa, co oczywiście nie mogło się stać inaczej :) Przecież jesteś Miku-chan. Dobrze, że między Sasuke i Sakurą nie jest cukierkowo. To sprawia, że opowiadanie zalicza się do 'nietuzinkowych', o czym wiedziałam już od pierwszego rozdziału :) Z jednej strony nie mogę się doczekać końca tej historii, jednak z drugiej chyba się z tym nie pogodzę. Powiedzenie mówi, że to, co jest dobre, zawsze szybko się kończy :) Ale pocieszam się faktem, że mamy Cię na innych blogach. A zatem, Kochana, do zobaczenia :**
ReplyDeleteNie wytrzymam... Znowu przeżywam wstrząs emocjonalny ... Najpierw u Chusteczki a teraz u Ciebie Sis.... Czy Ty chcesz abym wykorkowała ?! Dlaczego wszystko spada na Sakurę tak nagle ? Wiadomość na temat rodziców, zachowanie Sasuke, za które mam ochotę dać mu w tą przystojną buźkę oraz choroba jej najlepszej przyjaciółki... Nie powinna tego tak się dowiedzieć ;( I czemu mam wrażenie, że będzie to ich ostatnie spotkanie ? Zobaczą się przy łożu śmierci, jednej z nich ... T____T Już to widzę... Haruno siedzi przy Ayumi, która pogrążona jest we śnie... Potem budzi się i obie rozmawiają a na końcu .... ( przełyka ślinę ) Ayumi przeprasza ją, pyta o studia, dla której Haruno w tej chwili się nie liczą a potem, po złożeniu obietnicy przez Sakurę, że wyjedzie na uczelnię, Ayumi umiera T____T To będą najgorsze rozdziały na świecie !! Nie wiem jak ja to przeżyje, o ile moja wizja się sprawdzi .... W dodatku sytuacja między Sasuke i Sakurą a także testament, który nadal jest zamknięty ... Moment w windzie mnie rozkleił ale jednocześnie rozzłościł. Oczami widziałam tą scenę i zielonooką, która ze łzami w oczach, mówi Sasuke, że nigdy mu nie wybaczy ..... Właśnie umarłam .... Sis ..... Aż szkoda mi, że Bonds się kończy ... Nie znoszę epilogów :P Wolę Twoje prologi, jako zwiastun nowej historii :D Cóż... Teraz idę otworzyć czekoladę, by przejeść smutek po tym krótkim rozdziale... I znowu klapa z moim 50-tym rozdziale.... Buziaki Sis :**
ReplyDeleteWspaniały rozdział:D Pozdrawiam i życzę weny :)
ReplyDeleteCieszę się że rozdział w końcu się pojawił ale szkoda że taki krótki w porównaniu do Shannaro, bo szczerze to większy sentyment mam do Bonds, mam nadzieje że następny rozdział pojawi się szybciej i będzie trochę dłuższy :) Pozdrawiam :*
ReplyDeleteChyba się zaraz rozpłaczę...Wydusiłaś ze mnie emocje,cholera!Chcę już następny rozdział więc to logiczne,że nienawidzę w tej chwili tej przeklętej analizy finansowej =.= Niestety chyba domyślam się jak to wszystko się zakończy...
ReplyDeleteNie wierzę, że już tak mało rozdziałów zostało do zakończenia tej historii !! Nie wiem jak też, będę czytać kolejne rozdziały. Chyba zaszyję się w swoim pokoju z chusteczkami pod ręką :( Tyle się wydarzyło w tym rozdziale a to dopiero przedsmak tego co się będzie działo później.
ReplyDeleteDo tej pory miałam nadzieję na szcześliwe zakończenie także dla Ayumi. Że znajdzie się dawca szpiku i uda się odwlec jej śmierć :( A teraz ta nadzieja ulatnia się z każdą chwilą.
Nie wspomnę już o Sakurze :( Cios za ciosem...
Cholera cholera i jeszcze raz cholera beczę jak bóbr choć to jeszcze nie epilog to nie do wiary że Bonds tak szybko się kończy to najlepszy najwspanialszy blog jaki czytałam a dużo tego było serioo .... Mam nadzieje ze następny rozdział bedzie dłuższy i w miare szybko sie ukarze bo chyba nie wytrzymam ... kurde oby wszystko dobrze się skończyło choć co do Ayumi nie jestem tego aż taka pewna no ale nadzieja matką głupich co nie? Szkoda że po epilogu nie będzie dalszych losów bohaterów tego opowiadania choć może..? :D
ReplyDelete~D ; ]
Dopiero gdy przeczytałam ,,od autorki'' to zorientowałam się, że tylko 3 posty
ReplyDeletei KONIEC. Jak to w ogóle możliwe? Jeśli chodzi o rozdział to był cudowny, szkoda tylko, że Sakura akurat na Sasuke wyładowała ciążące emocje. Kurcze, czy wszystko w życiu zawsze musi być takie trudne? Najlepiej to w ogóle iść nie wiadomo gdzie i zamknąć się w sobie( sorki za wstawki o moich chorych przemyśleniach co do życia, ale przez nakanaide nadal jestem załamana) Rozdział bardzo mi się podobał, teraz czekam na notkę na shannaro, a potem znowu na bondsie. Życzę bardzo dużo weny i pozdrawiam
Yuki-chan
Mogę sobie wyobrazić jak czuła się Sakura, po usłyszeniu owej informacji o Ayumi. Mam tylko nadzieję, że kiedy tylko Sakurę opuszczą emocje, cofnie swoje słowa, które wypowiedziała do Sasuke. I dzisiaj stanę po stornie Sasuke i powiem, że współczuję mu tego, co usłyszał, gdyż wcześniej został postawiony przez Ayumi w niekomfortowej sytuacji. Między młotem a kowadłem. Trochę krótkie, ale za to przetrzyma nas czytelników w niesamowitym napięciu. Pozdrawiam :*
ReplyDeleteZabije cię, zabije cię, zabije!
ReplyDeletePrzysięgam, że zaraz pościskam trochę swój tłuszczyk i zacznę wchodzić do monitora by móc przecisnąć się na drugą stronę i cię udusić!
A teraz nie rób takich wielkich oczek! Ty doskonale wiesz o co mi chodzi! No moja kochana, ja ci dam, dwa rozdziały do końca... No weź, to jeden z najbardziej dołujących faktów jaki może być. (dobrze, że masz jeszcze Shannaro, bo bym się chyba załamała już kompletnie.)
Ale na nieszczęście nie jedyny. Jak można kończyć rozdział takim zdaniem?! A żeś dowaliła tą notką. Naprawdę mam ochotę cie udusić.
Boże, kobieto! Już ci wybaczę to że kończysz, ale no... weź zrób w tych dwóch rozdziałach coś takiego by zakończyło się to happy endem. albo jakimś zajebistym dramatem.. O niech Sakura i Sasuke wpadną razem pod tira. Tak to będzie idealne zakończenie ;pp
Oczywiście żartuje. Nawet nie próbuj. Ani się waż, słyszysz. (Dobra, nic nie słyszysz pewnie, ale liczę tu na twoją wyobraźnię xd).
A co do reszty rozdziału.. Chyba nie muszę się wypowiadać. Kocham twój styl pisania, ale załamuje się gdy SS po tym jak już byli razem i szczęśliwi, zaczynają się kłócić. Makabra. Jak możesz tak robić!
No ale gdyby nie te tajemnice i kłótnie to pewnie zrobiłoby się nudno. W takim razie ci odpuszczam focha ;p (ale tego ostatniego zdania i tak ci nie zapomnę, nie licz na to!)
Buziak ;* (bo na buziaki sobie nie zasłużyłaś xd)
Coraz gorzej się między nimi układa. Nie rozumiem jak mogą się tak wzajemnie krzywdzić. Rozdział fantastyczny, ale skłania do refleksji, nie mam nawet ochoty napisać nic wesołego, zdołowałaś mnie... Mam tylko nadzieję, że jakoś to bedzie a słowa Sakury, te ostatnie, to tylko słowa bez pokrycia. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń, niby koncepcje mam, jak to by moglo byc dalej, ale to nie to samo jak moc to przeczytac ^^
ReplyDeletePozdrawiam :*
Współczuje Sakurze naprawdę... Szkoda, że nawet w takich momentach, nie będzie miała nikogo kto byłby tam dla niej... Może Sasori? Długo niewidziany... Tęsknię za nim tak szczerze mówiąc, mimo wszystko jemu zawsze zależało, był kiedy go potrzebowała i nie oklamywal jej... Jestem ciekawa jak dalej to wszystko się potoczy, czy Sasuke o nią zawlczy... Szkoda, że tak krótko, ale czekam na dalszą część ;-) pozdrawiam hayley :-* o i zaczęłam czytać bloga BC możesz jej przekazać, by dodała opcję pisania jako anonim? Chciałabym dac jej znać, że ma nowego czytelnika, a nie bardzo mam szansę ;-)
ReplyDelete